poniedziałek, 23 marca 2015

Po imieniu

Nigdy jeszcze moje imię nie było wymawiane tak często, jak w mojej obecnej pracy. Z takim namaszczeniem. Z takim zaangażowaniem.
Czasem samo, a czasem z nazwiskiem.

Specjalistą w tej kwestii jest Marek.

Nie wiem, czy kiedykolwiek jego wołanie mnie zmęczy lub znuży. Nawet jeśli powtarza je kilka razy w ciągu paru minut, za każdym razem czuję ciepło na sercu.

Może to dlatego, że jest to trochę inne wołanie niż takie, do jakiego jestem przyzwyczajona.

To nie jest wołanie po coś. Nie w jakiejś konkretnej sprawie. Nie po to, by o coś poprosić, ani nawet po to, by zainicjować rozmowę. Gdy mówię "Słucham?", widzę, że Markowi więcej nie trzeba. Uśmiecha się z zadowoleniem. Jest spełniony.

Usłyszałam, dostrzegłam, odpowiedziałam.
To z reguły wystarczy. 
Czasem dopyta jeszcze o to, jak się czuję lub co robię, ale z reguły po prostu się uśmiecha i milczy.

Za chwilę wypowie imię kolejnej osoby. Z równym namaszczeniem. Z równym zaangażowaniem.

Imiona u nas mają wyjątkowo duże znaczenie. Imię oznacza konkretną osobę, a my żyjemy przecież w świecie osób

W Starym Testamencie posiadanie imienia mówiło o istnieniu danej osoby. Nazwać kogoś imieniem, to dać jej życie.

Dostaję życie każdego dnia. Na nowo.
Dziękuję. 

niedziela, 22 marca 2015

21.03.

Kampania Fundacji Lejeune'a na Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa (21.03.) do obejrzenia tutaj. Polecam.


-------------------------


W noc poprzedzającą Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa (21.03.) śnił mi się Jacques.

W tym śnie byłam gdzieś we Francji, w Arce. Zjeżdżałam w dół ruchomymi schodami. Obok mnie stał Japończyk - okazało się, że kilka lat wcześniej był wolontariuszem w tym samym domu Arki co ja, więc rozmawialiśmy o wspólnych znajomych.

W pewnym momencie przypomniałam sobie, że jest z nami Jacques. Pomyślałam, że na pewno ucieszy się z odwiedzin tego chłopaka - doskonale pamięta przecież wszystkich dawnych wolontariuszy. Jacques również jechał ruchomymi schodami - był o kilkanaście stopni niżej niż my, wśród innych osób. Kiedy go zawołałam, odwrócił głowę. Zobaczył obok mnie japońskiego asystenta, niesamowicie się ucieszył i biegiem wspiął się po schodach do góry, by rzucić się w jego ramiona i z entuzjazmem go przywitać.

"Rozpoznał go - pomyślałam. - Pamięta, mimo że minęło kilka lat. Mimo swojego wieku, chorób i demencji".

Było to bardzo wzruszające.

-----

Dopiero rano, opowiadając komuś ten sen, skojarzyłam jeden fakt. 

Jechaliśmy ruchomymi schodami. W dół. A Jacques, niepełnosprawny 70-latek, po tych właśnie ruchomych schodach wbiegał do góry.

Kto próbował kiedyś to zrobić (mi zdarzyło się całkiem niedawno w galerii handlowej), wie, co to oznacza.



Symboliczne, nieprawda?




środa, 11 marca 2015

Nagroda

Jean Vanier został właśnie uhonorowany nagrodą Templetona (w zeszłym roku otrzymał ją ks. Tomasz Halik). Oto jak skomentował nagrodę w wypowiedzi dla Radia Watykańskiego:

„Nasze wspólnoty Arka oraz Wiara i Światła pokazują światu, że ludzie z upośledzeniem umysłowym są wspaniali. Ich umysł jest być może nierozwinięty, ale mają serce. Nie wolno zapominać, że przez wiele lat osoby te były postrzegane jako kara boska, coś wstydliwego. Bardzo szybko się ich pozbywano, zamykano w wielkich zakładach. My dokonaliśmy rewolucji. Pokazujemy, że to bynajmniej nie jest kara boska, ale że to właśnie te osoby mogą nas do Boga prowadzić, mogą sprawić, że staniemy się bardziej ludzcy, otwarci, życzliwi. Cieszę się, że ta rewolucja został uhonorowana nagrodą, bo to może skłoni kogoś do zastanowienia, ktoś się zainteresuje tym, co robimy. A u nas ważne jest nie tyle to, co my robimy dla upośledzonych, ale to, że nawiązujemy z nimi relację, przez co oni nas przemieniają i prowadzą do odkrycia czegoś nowego”.