czwartek, 24 lipca 2014

Moc w słabości... (Philippe Pozzo di Borgo)

Do 42. roku życia byłem symbolu sukcesu.
Miałem wszystko - cudowną żonę, rodzinę, kierownicze stanowisko w dużej firmie. 

W wieku 42 lat złamałem sobie kręgosłup.

Od 20 lat jestem na wózku inwalidzkim, bardzo wygodnym.

Po wypadku 2 lata spędziłem w szpitalu. Podczas tego czasu odkryłem rzeczy, które mnie przemieniły.

Pierwsza z nich: w szpitalu nie ma hałasu.
Wcześniej byłem ciągle w ruchu i w hałasie. Nagle znalazłem się w ciszy, unieruchomiony. 
W tej ciszy odnalazłem siebie.

Druga rzecz to cierpienie, ponieważ moja sytuacja nie była jednak zbyt komfortowa... 
Kiedy w cierpieniu masz moment wytchnienia, skupiasz się na tym, co zasadnicze. Nie zajmujesz się banałami.

Trzecia rzecz to oczekiwanie.
Zależę od innych. Muszę być całkowicie cierpliwy. Ja, który byłem totalnie niecierpliwy, musiałem stać się cierpliwym pacjentem.
(po francusku jest to gra słów - 'impatient' - niecierpliwy; 'un patient' - pacjent)

Wraz z wypadkiem odkryłem słabość.

Film "Nietykalni" dotknął 55 mln widzów na całym świecie, w 60 różnych krajach.

Kiedy ludzie oklaskują tę historię, oklaskują też siebie, gdyż wiedzą dobrze, że są słabi i że społeczeństwo odrzuca słabość. 
Widzą tu dwóch niepełnosprawnych - niepełnosprawnego fizycznie i niepełnosprawnego społecznie - którzy szanują się, uwzględniają wzajemne różnice i wzajemną słabość.

Wspólnie się "odbudowują". 

Całą wypowiedź Philippe'a Pozzo di Borgo (pierwowzoru postaci tetraplegika z filmu "Nietykalni") znajdziesz tu.

---------

Dzięki niepełnosprawności odkryłem umiejętność patrzenia. 

Kiedy ciągle biegniesz i robisz hałas, zupełnie nie umiesz patrzeć. Ciągle jesteś pochłonięty projektami; ciągle wybiegasz w przyszłość; planujesz, organizujesz.
Kiedy nagle musisz się zatrzymać, bo otrzymałeś cios w głowę, odkrywasz teraźniejszość. 
W teraźniejszości odkrywasz natomiast drugiego człowieka. 
I to zmienia Twoje spojrzenie.

Status społeczny jest czymś całkowicie sztucznym, bo nade wszystko jesteśmy kruchymi istotami ludzkimi.

Wszyscy jesteśmy słabi.

Cały wywiad znajdziesz tu.

----------------

Nawet nie znając francuskiego, warto zajrzeć w te linki. 
Pokój płynący od tego człowieka z pewnością nie zna barier językowych.





poniedziałek, 21 lipca 2014

O potrzebach

Myślę, że jedną z największych potrzeb człowieka jest potrzeba bycia... potrzebnym.

Dostrzec drugiego, zrobić gest, wyjść ku.
Przekroczyć siebie.
Dać uśmiech, spojrzenie, dobre słowo, kubek wody, wdowi grosz.

Wtedy najpełniej jesteśmy sobą. Będąc darem.

Pomiędzy "zdrowymi" i "niepełnosprawnymi" (jakże płynne to pojęcia) istnieje nieustanna wymiana.
Nie ma tu sztywnego podziału na tych, którzy dają i tych, którzy biorą.
Jest wzajemność.

Moja ulubiona blogerka powtarza, że "pomaganie to luksus".

Na szczęście jest to luksus, na który każdy - bez wyjątku - może sobie pozwolić.


--------------------


Ps. Czytam właśnie wywiad z ks. Janem Kaczkowskim. A w nim:

Ja podczas choroby jestem, jak to mówią psycholodzy, w pewnym "procesie" i wiele rzeczy na nowo sobie redefiniuję. Mam całkowitą świadomość, że prawdopodobnie zostały mi miesiące życia; jeśli Opatrzność będzie łaskawa, to może z tych miesięcy ulepi się rok. Dlatego wszędzie naokoło powtarzam, że chcę ten czas przeżyć na pełnej "petardzie", tzn. dając z siebie wszystko, co mogę, wyciskając z siebie wszystkie soki, a nawet więcej niż muszę, z pełną świadomością, że ta nadaktywność może skrócić moje życie. I to jest właśnie ten mój dar, który chcę Panu Bogu, czy też Panu Bogu w innych ludziach, ofiarować. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która mnie mocno boli i gryzie: skoro teraz funkcjonuję w takiej mocnej nadaktywności, to co będzie, kiedy ona się skończy? Czy nie stracę sensu życia, wtedy kiedy będę wymagał już pełnej "obsługi", kiedy będę nieprzytomny, nielogiczny?

Bezbronny?

- Otóż to. I być może jedyne, co będę mógł wówczas komuś ofiarować, to będzie właśnie ta moja bezbronność. To zaufanie, którego jeszcze w sobie do bliźnich nie do końca wypracowałem: że nie będę odrzucony, pogardzony, odrażający. I może paradoksalnie ta moja bezbronność będzie w stanie otworzyć innych na dawanie, a przez to znowu paradoksalnie, na zasadzie konwergencji, będzie nadal darem? To pytanie jeszcze nadal pozostawiam otwarte.

środa, 16 lipca 2014

Być sobą

Tak po prostu.
Naturalnie, radośnie, prawdziwie.


Miałam szczęście poznać ich osobiście :)

---------------

Na szczęście nasz dzisiejszy świat sam czasem spostrzega, że "nieco" się zagalopował w dążeniu do perfekcji:





I kto tu jest (nie)normalny? ;)

wtorek, 15 lipca 2014

Bardziej

Gdybym miała powiedzieć w skrócie, na czym polega różnica między osobami niepełnosprawnymi intelektualnie a tymi zdrowymi, użyłabym chyba tego właśnie (nieco dziwnego) określenia: osoby niepełnosprawne "są bardziej".

Mieszkając z nimi przez kilka miesięcy, zobaczyłam, że w codziennym życiu nie różnią się wiele od swoich opiekunów czy asystentów.

Są tacy jak wszyscy. 
Ani gorsi, ani lepsi.
Tylko są BARDZIEJ.

Gdy Małgosia się śmieje, śmieje się całą sobą. Cała staje się śmiechem. Głośnym, dźwięcznym, niepohamowanym. To nic, że nie wiemy, z czego się śmieje. 
Śmieje się.

Gdy Dorota się denerwuje, trzeba zejść jej z drogi. Przyjdzie czas na rozmowę, przyjdzie czas na skruchę. Ale nie teraz. Teraz następuje wybuch, którego nic nie opanuje. Nawet jeśli powód jest błahy. Z nim musi wypłynąć cały ból, cała krzywda, wszystkie zranienia, które nosi w sobie. 
Nazbierało się ich wiele. 

Gdy Marek nie chce czegoś zrobić, cały zapiera się sobie. Zamyka oczy i spokojnym systematycznym ruchem kręci głową. NIE. Można argumentować, namawiać, grozić, próbować różnych sztuczek. W końcu się uda. Marek wreszcie wstanie i odłoży mleko do lodówki. Zrobi to. Za minutę, dwie, dziesięć. 
Kiedy już przyjdzie czas.

Dla opiekuna nie są to łatwe chwile.
Tak trudno nam przyjąć swoją niemoc.
To, że nie da się czegoś wyegzekwować na "już". Tu i teraz. 
Tak bardzo lubimy być wszechmocni. I super efektywni.

A czasem się nie da.

To bezcenna lekcja.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Sprawiedliwość

Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny

Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłodło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość.



Jan Twardowski


------------------------


Zaczynam właśnie studia - pedagogikę specjalną.
Zaczynam też pracę z osobami z niepełnosprawnością intelektualną.
Zaczynam jeszcze pisać bloga. 

O ludziach, do których ciągnie mnie serce. 
Którzy są prawdziwi, aż do bólu. 
Prawdziwie się cieszą. Prawdziwie się smucą. 
Czasem są szczęśliwi, a czasem cierpią. Jak każdy z nas. 
Są jak każdy z nas. 
Tylko bardziej.